Nowe obuwie
Felieton dedykuję wszystkim pierwszakom ;)
Na pewno nie raz stanęliście przed dylematem, jakie buty kupić, bo stara para była zbyt znoszona, za mała i ogólnie nie nadawała się już do chodzenia. Poszliście do sklepu, by zakupić nowe buty - spośród setek par wybrać te, które będą Wam długo towarzyszyć. Stare staną sobie co najwyżej gdzieś w szafeczce, a Wy będziecie na nie mogli od czasu do czasu z sentymentem spojrzeć. Nowe natomiast, pewnie zaczną uwierać, nie będą tak dopasowane i będziecie się w nich czuli dość niewygodnie. Do czasu.
W podobnej sytuacji staje co roku wielka rzesza młodych, nieświadomych powagi sytuacji, ludzi, którzy muszą pożegnać się z dotychczasowym otoczeniem, by - z niepewnością i o chwiejnych krokach - udać się do nowej szkoły. Zastanawiałem się, co czują młodzi ludzie, którzy pokonują kolejny, jak zwykle stromy, stopień edukacji (używając języka rodem z dyrektorskich przemówień); jak to przeżywają i jakie ich ogarniają myśli. Z pomocą przyszedł mi jak zwykle niezastąpiony internet.
Sporo osób trafia do gimnazjów i (co nas bardziej interesuje) liceów bez dawnych przyjaciół i znajomych. Gros osób nie wie, jak zapoznać nowych ludzi, przeraża ich perspektywa budowania wszystkiego od nowa. Powiedzmy sobie szczerze, wielu z nas jest nieśmiałych. Np. znalazłem na stronie szkola.interia.pl ogłoszenie niejakiego Bezimiennego o treści "Mam taki problem (...) A chodzi mi mianowicie o to, że nie wiem co robić, by jak najszybciej zapoznać się no i zakolegować z nowym towarzystwem. Jestem osobą, której dość trudno nawiązać szybko jakiś kontakt." I co tu można takiej osobie poradzić? Że ma być miły? Trudno znaleźć tu jakieś remedium, każdy jest inny i każdy ma inne sposoby na pozyskanie nowych znajomości. Może ów Bezimienny to zauważy. Też się zastanawialiście, jak to będzie?
Na pewien - wypróbowany już i skuteczny - pomysł wpadły byłe uczennice gimnazjum w Dobrzyniu n. Wisłą, obecnie licealistki. By podnieść na duchu składających dokumenty do liceów zamieściły w internecie (strona NAWOJKA) małe ankiety przeprowadzone wśród osób, które już zdały do drugiej klasy, a same zapewne trzęsły portkami na myśl o liceum pełnym nowych ludzi. I tak na pytanie "Co myślałeś/łaś rok temu, kiedy kończyłeś/łaś gimnazjum; o tym, że będziesz chodzić do nowej szkoły?" ankietowani odpowiadali raczej standardowo, zgodnie z oczekiwaniami: "Bardzo się cieszyłam, chociaż również się bałam. Zwłaszcza, że o nowej szkole krążyły różne opinie"; "Byłam zakochana w moim gimnazjum, więc nie cieszyłam się bardzo gdy z niego wychodziłam. Myślałam, że sobie nie poradzę, trochę się bałam". Zdarzały się jednak i bardziej optymistyczne wypowiedzi - "Mówiłam, że jakoś to będzie. Nie przejmowałam się zbytnio. Miałam lepsze zajęcie" czy "Cieszyłam się, mogłam poznać wielu ludzi. To fajnie chodzić do szkoły z osobami, których nie znam (wtedy jeszcze nie znałam)." Trafił się również przypadek osoby, będącej najwyraźniej w stanie przedzawałowym spowodowanym rekrutacją do liceum. Niejaki Bartek napisał: "Nic nie myślałem (no...może trochę)". Dobrze, że chociaż trochę, przyda się w nowej szkole może. ;)
Kolejne pytanie, moim zdaniem ciekawsze, brzmiało "Jakie były twoje wrażenia pierwszego dnia w nowej szkole?". Ciekaw byłem, czy tamci ludzie mieli podobne odczucia, co ja. Padały różne odpowiedzi: "Szkoła wydawała mi się straszna - była ogromna, wydawało mi się, że nauczyciele są w tej szkole bardzo wymagający." Albo "Pierwsze wrażenia były bardo pozytywne (mam fajną klasę)" lub "Po roku uważam, ze nie było się czego bać. Poznałam wiele ciekawych osób." Inna osoba zwróciła z kolei uwagę na postępującą feminizację klas (cóż, panowie sami są temu winni) - ów kolega napisał, że jego wrażenia ograniczały się do tego, by "spotkać jakąś fajną laskę (kobietę)". Lasek pewnie jest w liceach dużo, kobiet też jest raczej sporo. Utopia?
Na koniec, ostatnie zagadnienie. Pewnie odpowiedzi będą najciekawsze z punktu widzenia pierwszoroczniaka: "Co o tym myślisz dziś, po roku w nowej szkole?". Odpowiedzi są do siebie bardzo podobne. Oto kilka z nich: "Nie taki diabeł straszny jak go malują"; "Po roku szkoły uważam, że nie było się czego bać."; "Jest o wiele lepiej niż myślałam, wale nie jest tak strasznie , są fajni ludzie i w ogóle jest luz". - Nic się nie zmieniło, z wyjątkiem myślenia - skwitował znany już Bartek. A nie mówiłem? Trafiła się jednak jedna (!) osoba, zawiedziona niskim poziomem szkoły: "Myślę, że ...nie miałam o niej wyjątkowo dobrego zdania, ale i tak się zawiodłam. Zaledwie paru nauczycieli spełnia dla mnie podstawowe wymagania, wychowawca jest nie kompetentny, poziom nauczania nie wysoki, a nauczyciele nie przygotowani." (pisownia oryginalna). Cóż... każdy ma szkołę, na jaką zasłużył...
Do jakiego wniosku doszedłem? Opinie dotyczące nowej szkoły często się pokrywają. Zwykle najpierw całe pierwszoroczne towarzystwo zwyczajnie boi się nowego miejsca, a po pierwszym września wyłowić je z tłumu łatwo, wystarczy wybrać osoby z przerażeniem na twarzy i o chwiejnym kroku, sunące niezauważalnie po korytarzach. Z czasem jednak owe grupki przeistaczają się w uczniów bez kompleksów, dumnych z siebie i swojej szkoły. To już chyba zostało sprawdzone doświadczalnie i potwierdzone. Jak ktoś ma wątpliwości, niech zapyta starszych małachowiaków, raczej nie zaprzeczą ;)
Nowe buty czasem uwierają, są niewygodne i trudno jest się do nich przyzwyczaić. Potem jednak nie zamieniłbyś ich na żadne inne.
G3T a.k.a. Gecik