30122003
Można się było tego spodziewać. Sam się tego spodziewałem. Jestem przewidywalny. Wtórny. Wtylny. Zdupny. Macham oto poświąteczno-noworoczny, luksusowy, 24karatowy felieton. Ku pokrzepieniu serc. Na pamiątkę. Ku przestrodze. Dla "fanów". Cokolwiek.
Już od połowy listopada czujni właściciele sklepów, marketów i wszelkiej maści punktów handlowych dementowali pogłoski, jakoby 2003. edycji Świąt Bożego Narodzenia (na licencji palestyńskiej) miało nie być. Święta będą. Możesz u nas kupić z tej okazji wszystko, co możesz kupić przez cały rok, jeno z czerwonym spaślakiem przyprawionym. Bożonarodzeniowa pralka. Bożonarodzeniowa musztarda. Święta Rodzina poleca: kożuszek, 50% zniżki, kierownik zwariował. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia Hotel Stajenka (tradycyjny wystrój, autochtoniczna osbsługa) przypomina: u nas nie zabraknie miejsca dla Ciebie. PKS przypomina: jesteśmy po to, żebyś nie musiał więcej osłem jeździć.
Cudnie wręcz. Dobrze, że jest ktoś, kto dba, żebym przypadkiem nie zapomniał. Bo to choinka. Bo żarcia tyle, com nigdy nie widział na raz w jednym pomieszczeniu. Szczere życzenia. Jedzenie opłatka. Mikołaj. Itp., itd. Gdy myślę o tym wszystkim, dochodzę do wniosku, że Jezus czuł, jaką żenadą i monstrualną machiną marketingową będzie rocznica jego narodzin. Z tą właśnie świadomością postanowił nie wydawać dyspozycji, co do umieszczenia w Piśmie nakazu świętowania jego przyjścia pomiędzy ludzi. Powiedział, że przyjdzie jeszcze raz i wtedy dopiero zobaczymy. Trzeba wierzyć w Sąd Ostateczny, bo jak słusznie zauważył mój zacny kolega, jeśli nie będzie sprawiedliwości w tej postaci, to nigdy nie będzie nam dane jej powąchać. Pan nie przewidział jednak(co, niestety, mocno podważa tezę o Jego nieomylności), że ludzie są tacy cwani. Nie ma nic w Piśmie o takich świętach, to se je zrobimy. Tak jak celibat i jeszcze kilka innych pomysłów. A zatem Święta Bożego Narodzenia są i mają się dobrze. Dopóki żyje ostatnia osoba, która jest skłonna cokolwiek kupić.
Do drzwi mojej świadomości Święta zastukały niespodziewanie i równie niespodziewanie owymi drzwiami trzasnęły, zostawiając za sobą bałagan i zamęt. Jakże by to inaczej, skoro do ostatnich praktycznie dni musiałem szlifować wiedzę, a dosłownie za pięć dwunasta, miast siedzieć i budować w sobie nastrój, psułem sobie zdrowie w jednym z pawilonów przy ulicy Grodzkiej. W Święta wdepnąłem w związku z tym, powiedzmy, po kolana. W tym samym czasie widziałem wokół siebie ludzie zanurzonych w nich conajmniej po szyje. Gdybym był bardziej elastyczny, a mniej leniwy, prawdopodobnie bym się dopasował, jak ta wrona, co wiecie. W Święta zjadłem tradycyjnie bardzo dużo i bardzo różnorodnie. Przez blisko cztery dni nie jadłem praktycznie chleba, a wszystko co trafiało na talerz mój, bądź bezpośrednio w czeluści mego żołądka, było smażone, pieczone, bądź duszone. Nieludzki metabolizm pozwolił mi jeść praktycznie non stop, z przerwami na sen i inne czynności, które trzymają się roztropnego osiemnastolatka:)) Czasu do refleksji, na którą usilnie namawiają różne środowiska i organizacja nie zabrakło, rzecz jasna, bo jakże by mogło zabraknąć, skoro ja jestem chodząca refleksja?!
Za kilka dni, z mojej perspektywy patrząc, nadejdzie Nowy Rok z numerem 2004 na koszulce. Już szykuje się do zastąpienia innego gracza, który oznaczony jest numerem 2003. Pan Hektor Czas już sygnalizuje zmianę i jeśli nic się nie wydarzy (vide wspomniany Sąd Ostateczny) lada moment do niej dojdzie. Stając w takim miejscu, można spojrzeć za siebie, w przeszłość czyli. Ale lepiej nie, bo jeszcze się zauważy coś, czego będziemy żałować. Z taką świadomością w Nowy Rok lepiej nie wchodzić wcale:)
A co z przyszłością? Primo: pierwszego stycznia biegnie się złożyć życzenia pewnej Magdzie z okazji jej urodzin. Dalej: czas pokaże, choć można z dużą dozą prawdopodobieństwa kilka rzeczy przyjąć. 24 stycznia Studniówka, czyli wszyscy wiedzą. 21. marca będę o rok starszy. W maju, jak mówią pewne żródła, trzeba zdać maturę.
Dalej wybiegać jest strach.
"Koło się toczy, a opona się eksploatuje"
Oto jest motto. A Tobie, czytelniku najmilszy, proponuję zająć się czymś bardziej pożytecznym, niż trawienie czasu na lekturę mojej pisaniny:))
Yo!