O kaktusie i nie tylko.
Śmierdzi mi kaktus. Co się kryje pod tym intrygującym oświadczeniem? Nic specjalnego. Kaktus mi śmierdzi i tyle. Ale nie o tym dziś! Bo PRZECIEŻ o studniówce będzie!
Tak, mam kalendarz w domu i wiem, że jest połowa listopada. Druga połowa. Właściwie to 15 listopada jest. Okazuje się, że to nic. Studniówka już teraz jest głównym tematem rozmów, szmerów, poszeptywań na korytarzach "pochłaniającej nas bez reszty Dobrej Alma Mater". Sale lekcyjne również nie są wolne od przedstudniówkowych debat. Zainteresowanie wzrasta szczególnie, kiedy burzliwa dyskusja, że właściwie z kim, gdzie i kiedy, zająć może lekcje języka polskiego. Wtedy nawet osoby mojego pokroju z zaangażowaniem włączają się w dyskusje, nie poprzestając wyłącznie na słuchaniu i ewentualnym się pukaniu w czoło. Razem ten gnój przerzucamy, a polega to na ustalaniu w miarę wspólnego stanowiska w tematach, które mogłyby się wyjaśnić same, bez naszej pomocy.
Gdzie Polaków trzech, tam cztery zdania. Gdzie zaś skupi się ich blisko 30, z czego 4/5 to dziewczyny, całość zaś dopiero co osiągnęło pełnoletność, bądź się sposobi - tam, zaprawdę, zdań doliczysz się 50 bez mała. Porozdwajane, poroztrajane jaźnie uczniów klasy maturalnej produkują najlepsze pomysły, jakich nie powstydziłby się popularny polityk Samoobrony - najlepiej opalony poseł Rzplitej. Prześciga się młodzież w projektach, planach, propozycjach. Kocioł. Pornografia. Ministerstwo infrastruktury.
Tematów do omówienia, decyzji do podjęcie jest kilka. Zabawa przednia i mózgów sztorm, nie burza. Na pierwszy ogień, niejako na rozgrzewkę, leci kwestia, a że kto umilać ma nam czas muzyką w czasie tego wyjątkowego wieczoru, w czasie tej wyjątkowej nocy. Z dwóch krańców pracowni ruszają przeciw sobie zwolennicy muzyki elektronicznej i zwolennicy muzyki produkowanej na żywo, przez niemniej żywy zespół. A oręż ich jest ciężki. Z jednej strony krzyki - 'nie chcemy dyskoteki!' Zdobywają moją sympatię. Z drugiej zaś - 'nie chcemy wesela!'. Wesele nie jest złe, a na pewno dużo bardziej zabawne niż dyskoteka. Nieśmiało staję po stronie zwolenników muzyki żywej. Nie wiemy jeszcze, że decyzja będzie podjęta odgórnie, bez względu na nasze stanowisko, ustalone wszak w takich bólach. Czujemy się trochę, jakbyśmy lizali demokracji lizaka przez papierek władzy autorytarnej.
Kolejną kwestią, dużo mniej palącą, jest ustalenie daty studniówki. Pomni na doświadczenia z ustalaniem muzyki, nie przykładamy specjalnej wagi do niej, wyrażamy jedynie swoje nic nie znaczące zdanie. Wszyscy wiedzą, że ostateczna i nie podlegająca dyskusji decyzja należeć będzie do NICH, będących w zmowie z Samorządem Szkolnym (SS - uważajcie na nich ;)).
Nadchodzi czas na najbardziej skomplikowaną, najbardziej złożoną i wymagającą od dyskutantów najmocniej rozwiniętej zdolności zawierania kompromisów sprawę. Znaczy się - tak, tak - zestaw potraw. Mój gust, który zamyka się w zapotrzebowaniu na: piwo, schabowe, ziemniaki (dużo ziemniaków), gulasz, pomidorówkę i pizzę - nie znajduje niczego w trzech (!!!) jadłospisach, które są nam przedstawione. Większości nazw nie znam i nie rozumiem. Mhmhmhmhmhm, kurczak z frytkami, mhmhmhmhmhm, fasolka. Tyle załapałem. Nie wtrącam się więc, ograniczając się wyłącznie do wyrażania sprzeciwu w temacie potraw, których nazwy brzmią najobrzydliwiej. Gmatrofircyk złocisty w sosie z bakłosturcla wegetariańskiego plus kanapki z pozdroszejsetkami ze świni polskiej. Strach się bać. Zgłaszam veto. Dokonujemy ustaleń. Tysioncpińcet podań złożonych z 2900 potraw. Wystarczy teraz tylko wrzucić do wiaderka i spróbować zjeść wspólnymi siłami. Na koniec monstrualny listek mięty i kolejne wiaderka, tym razem puste, o przeznaczeniu womitalnym
Temat następny. Rejestracja fałhaesem balu studniówkowego. Węszy po szkole taki gość w okularach. Mówi bardzo szybko i bardzo pięknie. Kręciliśmy różne rzeczy, różnym ludziom, w różnych sytuacjach. Powódź Tysiąclecia, chrzciny dekady, Laszlo Miller powstrzymuje Bułgara, Konkwista 88 gra swój jubileuszowy koncert. Budzi respekt niekłamany. Jako ekspert wystąpi Gospodyni Klasowa, która bierze kasetę próbną w celu poddania jej swej surowej a sprawiedliwej ocenie. Po paru dniach okazuje się, że film, owszem, jest, ale całkiem do stolcowej kiszki. Tak Ona powiedziała - Pytia z 4f. Niech będzie. Nakręci nas, bawiących się, śmiejących, z optymizmem patrzących w przyszłość, inny pan. Kim on będzie - nie wiem po dziś dzień. Gdy to wiadomym się stanie, pojawi się z pewnością problem tego, jak ten film ma wyglądać. I tu się spodziewam najbardziej twórczych opcji. Osobiście, wraz z Piotrkiem Kilingerem - kolegą dobrym - obstawiamy konwencję westernu. Stada Indian, archetypiczny pijany Meksykanin, prostytutki łamiące jedną ręką podkowy, kowboje nie noszący znamion mycia się. W to wszystko wpleciony wątek matury, którą przyjdzie nam napisać. To będzie głośny film. Bardzo głośny.
Ostatnim tematem, najbardziej kontrowersyjnym i budzącym największe emocje jest temat pod tytułem: "Kto z kim?". Zdziwiłem się nielekko, gdy usłyszałem, że mam się zdeklarować, kim będzie ta szczęśliwa, (uhuhuhu), którą poproszę żeby towarzyszyła mi na tym szczególnym balu. Byłem zły. Opanowałem się jednakowoż, kiedy usłyszałem, że chodzi tylko o to, czy ta osoba jest z równoległej klasy, czy z młodszych, bądź też spoza szkoły. Tyle mogę powiedzieć. Na pewno nie z klas czwartych, choć jeszcze klika miesięcy wstecz byłem prawie pewien, że będzie inaczej... Tak więc, mimo że jak słusznie zauważyli moi klasowi ziomkowie, plebiscyt trwa ("zadzwonimy do pani") - potrafiłem odrobinę zawęzić grono kandydatek. Z drugiej jednak strony, nie patrzę w przyszłość z większym niż z trzydniowym wyprzedzeniem. A "życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiadomo, jaką się wyciągnie". Niczego więc nie wykluczać, nie mówić 'nigdy', nie zaklinać się, nie przysięgać, bo życie zmiennym jest. Tak myślę. Pomimo, że na dzień dzisiejszy projekt pewien istnieje.
Jak widać, mimo że zostały jeszcze dwa miesiące, wiele rzeczy w sprawie studniówki się wyjaśniło. Pominąłem świadomie opowieści o kłótniach i przepychankach dotyczących tego, z jaką klasą i w jakim pomieszczeniu usiądziemy. Jest to drugorzędna sprawa, bo i tak przyspawany do siedzenia nie będę i pójdę tam, gdzie mi się podobać będzie. I z kim mi się podobać będzie.
Ostatnią sprawą, najbardziej śliską, ukrywaną i w miarę możliwości nie wyciąganą na wierzch, jest alkohol spożywany w czasie tej 'nocy innej niż wszystkie'. Coś niejasno mi mówi, że będzie ona taka sama, jak inne. Spuśćmy zasłonę milczenia na szczegóły. Wiem jednak i głośno o tym mówić chcę, że chciałbym żeby ta impreza wyglądała inaczej, niż przeciętna biba. Chcę zabrać ze sobą kogoś, dla kogo będę mógł się bawić inaczej, niż zawsze.
Czego sobie i wszystkim, którzy na Studniówkę 2004 przybędą, życzy
Kuba (k.sadowski@plock.org.pl)
PS Jeszcze głos w sprawie muzyki. Jeślibym mógł wybierać, to oprawę muzyczną imprezy zaproponowałby Lee Perry. Ewentualnie formacja Tokyo Ska Paradise Orchestra. W ostateczności stołeczny SoundSystem Zjednoczenie.
Ale chcieć, to ja se mogę.
Buzi!