Ach, proszę pana !
Panie Kubo! Pan jest całkiem niedzisiejszy. I nawet wczoraj uznany byłby pan za archaicznego. Porywa się, w razie obiekcji. Albo wygrywa się w karty. Albo pojedynek. W każdym razie nie tak, jak pan to lansować próbuje. Za dużo pan filmów amerykańskich obejrzał. Dużo za dużo. Z tych zaś, które pan już obejrzał, a jeśli nie jeszcze, to czym prędzej obejrzeć powinien, nie wyciągnął pan odpowiednich wniosków. Kulejesz pan na obie nogi. Jednako na interpretację i ocenę wydarzeń. Kulejąc na obie nogi, daleko pan nie zajdziesz. Jak pies do jeża się pan zabierasz. A jeż jest nad wyraz niecierpliwy i szybko, skubany, ucieka. Pies, czyli pan, sam na asfalcie zostaje. Pozostaje mu, czyli panu, po jajkach czule się polizać. A przecież to coś, to trzeba pazurami rwać. Ale wracając ściśle do pana. O jakie pan się ideały opierasz ? Jakie panu w tym łbie nikczemnym marzenia siedzą ?! To o pomstę woła do wiadomej instytucji! Ku przestrodze i pod rozwagę zostawiam.
Z poważaniem,Alter Ego
Jak śpiewa Artysta w cylindrze: "szczęście polega na tym, by z prostych rzeczy nie robić intelektualnego labiryntu". Tak, usłyszałem to dziś, mimo iż onegdaj, przy dźwiękach tego utworu niesiony byłem przez kilkadziesiąt osób na rękach (konkurs - o jaki zespół chodzi? Artysta w wielce charakterystycznym cylindrze jest liderem tej formacji. Czas start! Piszcie mejle, dzieci drogie!). Z tekstem zapoznałem się dopiero dziś. Dużo w nim prawdy, bolesnej prawdy, z mojego punktu widzenia patrząc. Bo w robieniu 'intelektualnych labiryntów' jestem mistrzem niekwestionowanym. W każdej chwili gotów jestem na potwierdzenie tego sprowadzić tuzin świadków. W jaki sposób każdy z nas, także Ty i Ty, i Ty też, może zostać architektem takiego właśnie labiryntu ? A chociażby poprzez snucie wizji. Ku temu niezbędna okazuje się nadmiernie wybujała wyobraźnia, którą łechcę wszelkie zewnętrzne bodźce. Widzisz wtedy więcej, niż można zobaczyć. Konstruujesz sobie tedy, drogi czytelniku, droga czytelniczko, swój własny świat, oparty o domysły i kolorowe fantazje, niekoniecznie seksualne. Biada temu, kto ocknie się z tego letargu gdzieś wewnątrz swojego własnego labiryntu. Trudno się z niego potem wyplątać, a wyplątywania trwa długo i bywa okupione stresami, dziesiątkami litrów wypitego piwa, kilometrami wydeptanymi między blokami, ogólnym zniechęceniem i przestawieniem się na częstotliwość 'a właściwie co mnie to wszystko?'. Więc uważać trzeba. W takich chwilach myślę sobie, że lepiej być, jak śpiewa Artysta kolejny, 'prostym jak niedzielny poranek'. Wszystko na skróty robić. Bez zbędnych słów brać. Po prostu brać. Tak jest chyba łatwiej. Jeżeli prawdą jest, że człowieka określają pytania, jaki zadać potrafi, to chwilami chciałbym być kimś, dla kogo najdalszym wybiegiem intelektualnym jest pytanie: "Czy mogę to rozpiąć, czy wolisz sama?"
Pozdrawiam i życzę prostej drogi życia.
Kuba Sadowski