Kuba Wspaniały !
piątek, 13.06.2003
Kuba Górnicki jest uczniem naszej szkoły, chodzi do klasy IIIa. Zapewne jest wszystkim dobrze znany, nie tyle może co z nazwiska, ale na pewno ze swojej posturki (z całym szacunkiem dla Ciebie Kubo :). Kilka dni temu Kuba zwyciężył w ogólnopolskim konkursie "Ośmiu Wspaniałych", który przeznaczony jest dla osób szczególnie wyróżniających się w pracy na rzecz niepełnosprawnych. Dziś zamieszczamy z Nim wywiad.
Na początku chciałbym Ci pogratulować Twojego sukcesu i oczywiście zadać kilka pytań.
W jaki sposób znalazłeś się w konkursie "Ośmiu Wspaniałych"? Czy sam się zgłosiłeś, czy też może ktoś Ciebie zgłosił albo namawiał do uczestnictwa?
Kuba Górnicki: Do konkursu zgłosiłem się sam, jednak wcześniej długo namawiali mnie moi znajomi, a także osoby związane z wolontariatem.
Jak on w ogóle przebiegał?
K.G.: Najpierw przeszedłem etap płocki, a następnie jako jego laureat pojechałem reprezentować nasze miasto do Warszawy w ogólnopolskiej edycji konkursu. Ogłoszenie wyników odbyło się 7 czerwca w Białymstoku. No cóż, udało się - znalazłem się w ogólnopolskiej ósemce.
Czy otrzymałeś jakieś nagrody?
K.G.: Największą nagroda dla mnie jest to, że moje starania i praca zostały docenione i zyskały tak wysoką ocenę. Naturalnie otrzymałem nagrody rzeczowe: dyplom, złoty znaczek "Ośmiu Wspaniałych" i srebrną statuetkę w kształcie ósemki. Poza tym razem z pozostałymi "wspaniałymi" pojadę w Bieszczady, a później prawdopodobnie zagranicę.
Powiedz, ile już czasu zajmujesz się wolontariatem i w jakich okolicznościach po raz pierwszy się z nim zetknąłeś?
K.G.: W wolontariacie działam 3 lata, a osobą, która mnie do tego zachęciła, była moja wychowawczyni, prof. Wiesława Iwańska. Zaczęło się od kilku spotkań z obecną rzecznik prezydenta Płocka ds. osób niepełnosprawnych, panią Marzeną Kalaszczyńską, a następnie trafiłem do Domu Pomocy Społecznej w Płocku przy ul.Krótkiej, gdzie przebywają najbardziej niepełnosprawni z Płocka i okolic.
Na czym polega Twoja praca? Czy bycie wolontariuszem, który pomaga niepełnosprawnym oraz upośledzonym, jest trudne i męczące?
K.G.: Do DPS-u przychodzę przeważnie raz w tygodniu, czasami częściej. Przede wszystkim bawię się z dzieciakami, pomagam w przygotowaniu różnych przedstawień, okolicznościowych przyjęć, jak imieniny czy urodziny pensjonariuszy. Jeżdżę również na obozy, gdzie opiekuję się niepełnosprawnymi, biorę także udział w realizacji różnych imprez, czego przykładem może być niedawny "Jarmark rozmaitości", który odbył się dwa tygodnie temu na Starym Rynku z okazji europejskiego roku niepełnosprawnych. Oczywiście nie można zapomnieć, że cały czas działają ze mną moi znajomi: Jola Bieniek, Łukasz Wilczyński i Marta Kosakoska, a także od kilku miesięcy uczniowie klasy Ih (dziękujemy, dziękujemy - dop. red. :). Pytasz się, czy jest to trudne i męczące...? Czasami poczujesz się zmęczony, pobolą cię plecy albo zrobi ci się odcisk, jeśli dużo pochodzisz, ale gdy widzisz ten uśmiech na twarzach dzieciaków, a uśmiech szczególny, bo ludzi, którzy nie mają szans, aby żyć jak ludzie zdrowi, gdy zobaczysz w ich oczach radość, to zapominasz o zmęczeniu i cieszysz się, że jesteś komuś potrzebny i do czegoś się nadajesz.
Rozumiem więc, że będziesz kontynuować swoją działalność?
K.G.: Tak, jak najbardziej. Sprawia mi ona wiele radości, a poza tym tak już się zżyłem z dzieciakami, że ciężko byłoby się mi z nimi rozstać.
Jednak przyjdzie taki moment i to już niedługo... studia. Czy to, co teraz robisz, wiążesz ze swoją przyszłością?
K.G.: Tak. Zamierzam studiować na akademii medycznej fizykoterapię i rehabilitację.
I jeszcze tylko jedno pytanko... Ile masz wzrostu? hehe ;-)
K.G.: 195 cm (śmiech).
Dzięki za rozmowę i życzę Ci dalszych sukcesów, wytrwania w wolontariacie i jak najwięcej uśmiechu wśród Twoich podopiecznych.
K.G.: Dzięki.
Kuba Górnicki: Do konkursu zgłosiłem się sam, jednak wcześniej długo namawiali mnie moi znajomi, a także osoby związane z wolontariatem.
Jak on w ogóle przebiegał?
K.G.: Najpierw przeszedłem etap płocki, a następnie jako jego laureat pojechałem reprezentować nasze miasto do Warszawy w ogólnopolskiej edycji konkursu. Ogłoszenie wyników odbyło się 7 czerwca w Białymstoku. No cóż, udało się - znalazłem się w ogólnopolskiej ósemce.
Czy otrzymałeś jakieś nagrody?
K.G.: Największą nagroda dla mnie jest to, że moje starania i praca zostały docenione i zyskały tak wysoką ocenę. Naturalnie otrzymałem nagrody rzeczowe: dyplom, złoty znaczek "Ośmiu Wspaniałych" i srebrną statuetkę w kształcie ósemki. Poza tym razem z pozostałymi "wspaniałymi" pojadę w Bieszczady, a później prawdopodobnie zagranicę.
Powiedz, ile już czasu zajmujesz się wolontariatem i w jakich okolicznościach po raz pierwszy się z nim zetknąłeś?
K.G.: W wolontariacie działam 3 lata, a osobą, która mnie do tego zachęciła, była moja wychowawczyni, prof. Wiesława Iwańska. Zaczęło się od kilku spotkań z obecną rzecznik prezydenta Płocka ds. osób niepełnosprawnych, panią Marzeną Kalaszczyńską, a następnie trafiłem do Domu Pomocy Społecznej w Płocku przy ul.Krótkiej, gdzie przebywają najbardziej niepełnosprawni z Płocka i okolic.
Na czym polega Twoja praca? Czy bycie wolontariuszem, który pomaga niepełnosprawnym oraz upośledzonym, jest trudne i męczące?
K.G.: Do DPS-u przychodzę przeważnie raz w tygodniu, czasami częściej. Przede wszystkim bawię się z dzieciakami, pomagam w przygotowaniu różnych przedstawień, okolicznościowych przyjęć, jak imieniny czy urodziny pensjonariuszy. Jeżdżę również na obozy, gdzie opiekuję się niepełnosprawnymi, biorę także udział w realizacji różnych imprez, czego przykładem może być niedawny "Jarmark rozmaitości", który odbył się dwa tygodnie temu na Starym Rynku z okazji europejskiego roku niepełnosprawnych. Oczywiście nie można zapomnieć, że cały czas działają ze mną moi znajomi: Jola Bieniek, Łukasz Wilczyński i Marta Kosakoska, a także od kilku miesięcy uczniowie klasy Ih (dziękujemy, dziękujemy - dop. red. :). Pytasz się, czy jest to trudne i męczące...? Czasami poczujesz się zmęczony, pobolą cię plecy albo zrobi ci się odcisk, jeśli dużo pochodzisz, ale gdy widzisz ten uśmiech na twarzach dzieciaków, a uśmiech szczególny, bo ludzi, którzy nie mają szans, aby żyć jak ludzie zdrowi, gdy zobaczysz w ich oczach radość, to zapominasz o zmęczeniu i cieszysz się, że jesteś komuś potrzebny i do czegoś się nadajesz.
Rozumiem więc, że będziesz kontynuować swoją działalność?
K.G.: Tak, jak najbardziej. Sprawia mi ona wiele radości, a poza tym tak już się zżyłem z dzieciakami, że ciężko byłoby się mi z nimi rozstać.
Jednak przyjdzie taki moment i to już niedługo... studia. Czy to, co teraz robisz, wiążesz ze swoją przyszłością?
K.G.: Tak. Zamierzam studiować na akademii medycznej fizykoterapię i rehabilitację.
I jeszcze tylko jedno pytanko... Ile masz wzrostu? hehe ;-)
K.G.: 195 cm (śmiech).
Dzięki za rozmowę i życzę Ci dalszych sukcesów, wytrwania w wolontariacie i jak najwięcej uśmiechu wśród Twoich podopiecznych.
K.G.: Dzięki.