Felietony o miłości są takie banalne.
I ja nie wiem czy to do mnie się tak szczerzyła czy tylko do jakiejś koleżanki, której nie zauważyłem, ale jak widziałem wcześniej to też się szczerzyła, tylko że tęczówkami. Zielonymi. Pod tym quasi-naturalnym, quasi-rudym perskim dywanem kryje sie quasi-znak zapytania. Podejdź i bierz, wszystko twoje. Leżąc późnym wieczorem w łóżku słyszę dość nisko lecący samolot. Warkot silnika kojarzy się z filmami wojennymi. I gdzieś tam w okolicy mózgu, która odpowiada za chaos chce żeby ten samolot, który leci sobie gdzieś niedaleko, zrzucił kilka bomb. Niech zacznie się wojna, albo chociaż jakiś przewrót. Coś, co da mi cel życia większy niż marzenia o skończeniu najlepszej uczelni i zdobycie pracy lizodupa w megakorporacji. Jak długo bym przeżył? Czy zginąłbym wcześniej od reszty rodziny? Dostałbym jakiś medal? Wylądował w koszarach, wśród przerażonej tłuszczy w moim wieku, ludzi którzy trzymali karabin tylko na ekranie monitora? Czy 20 lat po "konflikcie zbrojnym" moją oderwaną nogę zastąpiłaby biocybernetyczna proteza? Nie wiem, samolot odleciał... "Błyski są trendy, nie olśnienia". I tak błyszczysz do mnie, nawet nie wiedząc że widzę, a ja to za olśnienia biorę, oślepiam się masochistycznie. Błyski przesyłają ciche SOS: "nie gryzę", szkoda ze nie byłem w harcerstwie. AAA! Czemu to ja muszę pierwszy, iść, podejść, od tyłu się zakraść, wejść na nią znienacka. I chociaż już było tyle trzęsień ziemi, a ja tak blisko przytrzęsiony, tuż tuż, (clear!, droga wolna, go! go! go!) to i tak czekam, oj głupi ja. Powiedz mi czego słuchasz, a ja Ci powiem jakim jesteś człowiekiem. Jesteś tym co jesz, jak ktoś dobrze zauważył (albo tym w co się ubierasz). Ten sam osobnik zauważył że uryna jest sterylna więc można ją pić. Chodzę i chodzę, patrzę i patrzę, zerknę czasem, okiem rzucę, przez przypadek natknę, za zboczeńca i prześladowcę oskarżon zostanę, ewentualnie strach przed napastowaniem wzbudzę. Oj, głupi głupi, po cóż to Zerkać i Patrzeć. I Chodzić, gęby nie otworzyć, na gębę maskę zakładać, gębą zabijać wszystkie te błyski, nie okazywać olśnienia. PO CO PO CO PO CO.
To chowając się w przestrzeni między ścianą a kulą toczącą się po ulicy. To znów wciskając się w szyb wentylacyjny wyścielony perskim dywanem, poskręcany, za ciasny na moją głowę chociażby. A wczoraj uchem (tak naprawdę to czym innym ale wstydzę się napisać) wyszedł robak, taki w pęcherzu, jeszcze żywy. Albo jak czuje każde dziąsło, a nogi stają się lekkie i same do góry unoszą. Albo gdy spadam, z samolotu, z wieżowca, z nikąd. Jednak i tak najlepsze są te nad którymi panuje.
W kontaktach damsko-męskich najśmieszniejsze jest ta cała wojna podjazdowa, walka o partnera. Krew, pot i łzy. Miliony pomysłów i myśli poległych na polu bitwy. Wszystkie oddały się za Wielki Cel. III Korpus Inwazyjny został rozdzielony i rusza w kierunku czterech kończyn. Zadanie: zmusić do podejścia do Wielkiego Celu. Lewa noga skapitulowała prawie natychmiast. Z prawą był trochę większy problem, ponieważ zdrętwiała nieco. Ręce zmuszone do cofnięcia się do kieszeni spodni. Generał P. Podejście potwierdza wykonanie zadania/planu "Luz". Kwatera Główna: możecie ruszać, droga wolna. Komanda Pachy i Klata są już w drodze do powstrzymania zamieszek z Gruczołami Potowymi, zdążą przed dojściem do Celu. Oczy skierowane na twarz. Nie zjeżdżają niżej, ani na boki, ponieważ użyto blokad. Algorytm Gadka-Szmatka zainicjowany, proszę czekać. I szkoda tylko, że wirus I LOVE YOU już dawno został zneutralizowany i do nikogo już się nie dostanie.